W sobotę przy pięknej pogodzie na stadionie przy Piłsudskiego spotkali się starzy, dobrzy znajomi jeszcze z czasów ekstraklasy. Piłkarze OKS-u podejmowali płocką Wisłę. Olsztynianie byli żądni rewanżu za jesienną porażkę z płocczanami aż 2:5. Niestety rewanż nie wypadł zbyt okazale i po niezłym meczu OKS dopisał sobie zaledwie jeden punkt.
Olsztynianie od pierwszych minut próbowali dyktować warunki gry, jednak goście dość skutecznie wybijali ich z odpowiedniego tempa. Na trybunie przez cały czas dało się słyszeć bardzo głośny doping. Zarówno kibice Wisły jak i OKS-u stanęli na wysokości zadania. Zasiadający wspólnie na jednej trybunie fani na zmianę dopingowali piłkarzy swojej drużyny - obrazek w Olsztynie już dawno niespotykany. Przez pierwszy kwadrans na boisku działo się niewiele, później atmosferę wśród kibiców podgrzał nieco arbiter, który w przeciągu dwóch minut pokazał po żółtej kartce Bucholcowi i Filipkowi - zupełnie niesłusznie. Olsztynianie pierwszą, najlepszą okazję do zdobycia bramki mieli w 33 min. kiedy to Jakub Kowalski strzelał głową na bramkę Kamińskiego. Uczynił to jednak zbyt lekko i trafił w sam środek przez co bramkarz Wisły nie miał problemów z interwencją. Była to zapowiedź coraz lepszej postawy gospodarzy na boisku. Efekt przyszedł bardzo szybko, bo już w 39 min. olsztyński stadion esplodował radością! Wtedy rzut wolny wykonywał Kowalski, zacentrował w pole karne Wisły, gdzie powstało olbrzymie zamieszanie, po którym niezawodny Paweł Alancewicz wpakował piłkę do bramki gości! Niedługo później sędzia Sobieszek zakończył pierwszą część meczu.
Drugą odsłonę z wielkim animuszem rozpoczęli gospodarze. Bardzo aktywni Renusz, Kowalski i Alancewicz co rusz siali popłoch na skrzydłach w okolicach pola karnego Wisły. Szkoda tylko, że w większości akcji byli osamotnieni z przodu, przez co obrońcy płocczan nie mieli problemów z rozbijaniem tych ataków. W tym czasie ofensywa Wisły grała bardzo biernie i praktycznie goście nie stwarzali zagrożenia pod naszą bramką. Olsztynianie bardzo chcieli to wykorzystać i byli tego bliscy w 57 min. Wtedy kapitalny rajd przeprowadził Renusz, który bardzo dynamicznie wbiegł z piłką na lewe skrzydło po czym idealnie zacentrował na głowę Filipka, który w tej sytuacji się nie popisał i bardzo niecelnie uderzył futbolówkę. Pięć minut później bardzo podobna akcja. Tym razem z lewej strony dogrywa Kowalski, piłkę zawieszoną w powietrzu z piątego metra uderza Suchocki i myli się o zaledwie 10 centymetrów! Olsztyńscy kibice już poderwali się z miejsc, jednak za chwilę dało się słyszeć tylko jęk zawodu - tym razem Wisła miała dużo szczęścia. Kolejny raz potwierdziła się jednak stara piłkarska prawda - kto bramek nie strzela, ten je traci. Piłkarze z Płocka przez pół godziny drugiej połowy nie istnieli na boisku, a mimo to w 78 min. po olbrzymim zamieszaniu w naszym polu karnym udało im się wyrównać. Katem OKS-u okazał się wprowadzony dziesięć minut wcześniej Michał Twardowski. Ta bramka wyraźnie podcięła skrzydła gospodarzom, którzy już do końca spotkania nie stworzyli żadnej ciekawej sytuacji pod bramką Wisły. Większość kontr kończyła się na zmęczonym Pawle Alancewiczu, który niecelnie podawał futbolówkę przez co defensywa Wisły z łatwością kasowała ofensywne zapędy olsztynian. Wynik remisowy można rozpatrywać w charakterze straty dwóch oczek, mając w perspektywie niełatwy mecz wyjazdowy w Nowym Dworze Mazowieckim już w najbliższy piątek.
mjr