Stomil Olsztyn po dziesięciu latach pożegnał się z I ligą. Jeszcze przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec była nadzieja na pozostanie w rozgrywkach na kolejny sezon. Trzeba było jednak wygrać ten mecz i następnie kolejny lub czekać na kolejne potknięcie Zagłębia. Wszelkie kalkulacje już nie są realne. Podopieczni Piotra Jacka musieli wygrać, a zaledwie bezbramkowo zremisowali drugie spotkanie z rzędu.
Piotr Jacek nie ma w zwyczaju wystawiać takiej samej jedenastki co w meczu poprzednim. W porównaniu z poprzednim spotkaniem wypadłu mu trzech piłkarzy. W Olsztynie z powodu nadmiaru kartek zostali Wojciech Reiman oraz Beniamin Czajka. Z powodu kontuzji do końca sezonu nie zagrają Tomasz Tymosiak oraz Jakub Tecław. Od pierwszej drużyny został odsunięty Jonathan Simba Bwanga. W pierwszej jedenastce wybiegł m.in. Rafał Remisz czy Jonatan Straus. Dla Macieja Spychały był to jubileuszowy 50. występ w barwach Stomilu.
Gospodarzom do pozostania w lidze brakowało właśnie tego jednego punkciku. Zagłębie z przebiegu całego spotkania nie grało w sobotni wieczór tylko na remis. Stomil przyparty do muru miał obiecujący pierwszy kwadrans.
Olsztyńska drużyna, która nie miała nic do stracenia mocno zaatakowała gości. Już w 2 minucie Filip Wójcik oddał groźny strzał. Goście cofnięci wyprowadzali groźne kontry, po jednej takiej Karol Żwir musiał przerywać sytuację i został ukarany żółtą kartką i nie zagra w ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice. Z minuty na minutę gospodarze odzyskiwali inicjatywę wrzucając groźne piłki w pole karne lub wyprowadzając kontry. W 33 minucie goposdarze mieli najlepszą szansę na objęcie prowadzenie, ale Kacper Tobiasz pięknie wybronił uderzenie Maksymiliana Banaszewskiego, który wcześniej wyprzedził dwóch obrońców Stomilu. Początek meczu należał do Stomilu, ale ostatni kwadrans pierwszej połowy sporą przewagę mieli gospodarze.
W drugiej goście stworzyli sobie sytuacje strzeleckie. Dokładnie było ich trzy, ale żadna nie została wykorzystana. W 65 minucie Stomil powinien objąć prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkował Łukasz Moneta, głową strzelał Kevin Lafrance, ale piłka minimalnie przeleciała obok słupka. Chwilę później sam na sam znalazł się Szymon Pawłowski, ale uderzył niecelnie nad poprzeczką. W 74 minucie stuprocentową sytuację zmarnował Moneta. W 84 minucie Michał Gliwa jakiś cudem wybronił uderzenie Merveille Fundambu.
- Jak w każdym spotkaniu, dziś graliśmy też o zwycięstwo - mówił na konferecji prasowej Piotr Jacek. - Niestety zremisowaliśmy i ten punkt nie daje nam utrzymania w lidze i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Pozostaje nam ostatni mecz przed własna publicznością i tam będziemy chcieli godnie pożegnać I ligę. Jestem wdzięczny swoim zawodnikom za to, że dziś dali z siebie maksa. Niestety ten maks nie pozwolił nam wygrać i wracamy w smutnych nastrojach do Olsztyna.
I dodał: - Nie żałuję decyzji o przejęciu Stomilu w trakcie sezonu. Jak wspomniałem na początku praca na zapleczu Ekstraklasy to jest zaszczyt, możliwość pomocy zawodnikom, którzy są w dołku to porządne wyzwanie, ale ja wyzwań się nie boję. Jeśli miałbym to zrobić jeszcze raz, to bym to zrobił. Oczywiście pewnie pewne rzeczy próbowałbym udoskonalić i jeszcze zmienić. To jest druga strona medalu, jeśli chodzi o sport. Przed chwileczką powiedziałem zawodnikom, co dotyczy również trenerów, że prawdziwymi zawodnikami i trenerami są te osoby, które oprócz sukcesów, zaznają także goryczy porażki i sięgnęły dna. Te porażki nas uczą, pozwalają wyciągnąć wnioski i wiem, że nie tylko ja, ale też moi piłkarze, będa mądrzejsi i mocniejsi. Jeszcze raz bardzo im dziękuję za dzisiejszy mecz, bo naprawdę dali z siebie maksa.
W niedzielę Stomil zagra u siebie z Puszczą Niepołomice.