Stomil Olsztyn był bardzo blisko wywiezienia kompletu punktów z wyjazdowego spotkania w Opolu. Do pełni szczęścia zabrakło dosłownie minuty. Olsztyński zespół jest nadal niepokonaną ekipą na wiosnę w rozgrywkach I ligi, ale po tym wyjeździe pozostaje wielki niedosyt.
Stomil Olsztyn do meczu z Odrą Opole przystąpił ze zmianami w składzie po ostatnim remisie z Chojniczanką Chojnice. W domu z powodu choroby musiał zostać bramkarz Piotr Skiba, a w jego do składu wskoczył Michał Leszczyński. Po pauzie za żółte kartki na prawą stronę obrony powrócił Janusz Bucholc i tym samym ze składu wypadł Wojciech Dziemidowicz. O lekkim urazie zapomniał Płamen Kraczunow i zabrał miejsce w składzie dla Aleksandra Kowalskiego, dla którego meczu w Opolu był bardzo ważny, bo właśnie z tego klubu został wypożyczony do olsztyńskiego Stomilu.
Pierwsza połowa spotkania była bardzo wyrównana. Obydwie drużyny stworzyły sobie kilka sytuacji po których mogły zdobyć bramki. Podopieczni Piotra Zajączkowskiego mieli dwie takie sytuacje. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Grzegorza Lecha do piłki doszedł obrońca Kraczunow i zawodnicy z Odry z linii bramkowej musieli wybijać piłkę. W dobrej sytuacji znalazł się także Szymon Sobczak, ale niestety strzał nie był precyzyjny i piłka nie wpadła do siatki.
Początek drugiej części spotkania należał do Odry Opole, która do 60 minuty stworzyła sobie trzy dobre sytuacje. Jedna z takich sytuacji zakończyła się bramką. Gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Piotra Żemło. Rafał Niziołek mógł podwyższyć wynik na 2:0, ale jego strzał z 70. minuty minimalnie niecelny. Gra olsztyńskiego Stomilu poprawiła się po tym jak na boisku pojawili się Kamil Mazek oraz Maciej Pałaszewski. Najpierw ten pierwszy oddał groźny strzał, a następnie olsztyński klub doprowadził do wyrównania. Pałaszewski dośrodkował z rzutu wolnego, piłkę do środka pola karnego zgrał Jakub Mosakowski, a z bliskiej odległości do bramki rywali trafił Szymon Sobczak. Napastnik Stomilu mógł chwilę później podwyższyć wynik na 2:1, ale niestety nie wykorzystał rzutu karnego. - Jest takie powiedzenie, że nie ma ładnie obronionych karnych, tylko są źle wykonane - mówił po meczu napastnik Stomilu Olsztyn. - Od początku chciałem strzelić w to miejsce i bramkarz odczytał moje intencje.
Do końca spotkania arbiter główny tego meczu Robert Marciniak doliczył cztery minuty czasu. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem 1:1 to fani obydwu drużyn przeżyli niezłe emocje w końcówce meczu. Padły dwie bramki a ich autorem był... bułgarski zawodnik Stomilu Płamen Kraczunów. Najpierw wyprowadził swój zespół na prowadzenie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Maciej Pałaszewskiego. Odra Opole nie załamała się takim obrotem sprawy i rzuciła się do ataku. Zdołała wyrównać, a bramkę samobójcza strzelił właśnie Kraczunow.
- Rozegraliśmy dobre spotkanie - mówi na konferencji prasowej Piotr Zajączkowski, trener Stomilu. - Mecz był bardzo emocjonujący i pełen dramaturgii. Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. W doliczonym czasie prowadziliśmy 2:1. Straciliśmy bramkę w kuriozalnych okolicznościach. Ubolewamy, że kolejne punkty nam uciekły, ale dalej się nie poddajemy. Chcieliśmy to spotkanie wygrać. Nie wygraliśmy - remis też szanujemy, bo graliśmy z wymagającym przeciwnikiem.
Okazja do wygrania meczu już w najbliższy Wielki Czwartek. Stomil na własnym obiekcie znajdzie się z Chrobrym Głogów. Będzie to walka dwóch zespołów zamieszanych w walkę o pozostanie w I lidze. W tym spotkaniu trzeba koniecznie wygrać, olsztyński zespół musi w końcu zapunktować za trzy punkty, bo walka o pozostanie w rozgrywkach na koniec sezonu może bardzo się skomplikować. Początek meczu o godz. 19:45.