Piłkarze Stomilu Olsztyn rozegrali kolejne słabe spotkanie w I lidze. Tym razem podopieczni Adama Łopatki przegrali 0:3 w Grudziądzu z miejscową Olimpią.
W Grudziądzu piłkarze mieli zagrać zdecydowanie lepiej niż w ostatnim meczu z Chojniczanką Chojnice. Niestety dla olsztyńskich kibiców zagrali tak samo, albo i gorzej.
Już w pierwszych minutach Stomil mógł przegrywać 0:2, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystali byli piłkarze olsztyńskiego klubu: Adam Cieśliński oraz Piotr Ruszkul.
Bramki zaczęła padać trochę później i wszystkie strzelali zawodnicy gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli odnieść w sobotę zwycięstwo. Bramki dla Olimpii strzelali: Michal Piter-Bučko (2) oraz Maciej Kowalczyk.
Stomil miał kilka sytuacji do strzelenia bramki, ale po strzałach Kato oraz Kopruckiego piłka zatrzymała się na słupku. Najbardziej wyróżniającym się piłkarzem Stomilu na boisku był dzisiaj najmłodszy w naszej ekipie Dawid Szymonowicz. W następnym meczu trener Stomilu będzie musiał najbardziej zastanowić się kto powinien zagrać w środku obrony. Poniżej oczekiwań zagrali Arkadiusz Czarnecki oraz Arkadiusz Koprucki.
Było to trzecie spotkanie z rzędu, w którym "Biało-niebiescy" nie potrafią pokonać bramkarza rywali. Efekt? Zdobyty tylko jeden punkt na dziewięć możliwych! To musiało się odbić na pozycji w tabeli. Stomil spadł do strefy spadkowej.
Po meczu bardzo zdenerwowany był trener Stomilu Adam Łopatko, który mocno zaakcentował to na konferencji prasowej po meczu. - Dostaliśmy solidne manto i lekcję tego, jak się wykorzystuje sytuacje. Jeżeli my mieliśmy dośrodkowanie to z tego nic nie wynikało, a Olimpia każdą piłkę kończyła uderzeniem na bramkę. Trzeba się zastanowić, czy nam brakuje jakości, determinacji czy po prostu się boimy, (tutaj trener używał wulgarnego słowa), własnego cienia. To nie wygląda tak, jak powinno. Dostajemy bramkę ze stałych fragmentów; pierwszą kuriozalną, a następnie drugą i trzecią z rzutu rożnego - nie wyglądając gorzej fizycznie, na pewno. Tutaj nikt mi nie powie, że zespół nie walczył - czy jak śpiewają po swojemu kibice - że zespół nie gonił. Gonił, tylko po prostu brakuje jakości i determinacji, bo nie może być tak, że dzieciak 95 rocznik (Dawid Szymonowicz - red.) wygrywa wszystkie pojedynki główkowe i jest wyróżniającą się postacią w zespole I-ligowym. Jest mi bardzo przykro, jestem bardzo zły i nie wiem, czy zespołowi jest potrzebny psycholog, ale mi to niedługo będzie potrzebny... psychiatra. My sobie nie potrafimy poradzić z presją, która tak naprawdę będzie na nas do samego końca i my nie mamy się czego bać. Mamy wyjść i robić swoje, ale nie popełniać takich błędów, że mamy krycie ustawione jeden na jeden i wołamy jeszcze defensywnego pomocnika, bo się boimy. My nie gramy z Barceloną tylko z Grudziądzem, z całym szacunkiem do zespołu pana trenera, który grał bardzo dobrze w piłkę. Jak my się będziemy bać to już niedługo odwrócimy się i strzelimy sobie samobója.