Ależ tęskniłem za Stomilem i meczami. Co prawda obejrzałem sobie sparing z RFS-em Ryga, ale to przecież nie to samo. Bardzo zbudowała mnie frekwencja, bo nic nie zapowiadało, że sobotnią potyczkę Dumy Warmii obejrzy niemal komplet publiczności. Ale to zasługa nas samych i podobnej zapewne tęsknoty za tą energią trybun i boiska. Bo ta przecież była, mimo nie najlepszej aury.
Mecz mógł się podobać, w końcu 6. bramek na boiskach I ligi to nie jest częste zjawisko, a i takiego gradu goli w Olsztynie nie pamiętają przecież najstarsi górale. "Śmieszkuję" oczywiście, bo 7 bramek widzieliśmy przy Piłsudskiego na zakończenie zeszłego sezonu w meczu ze Stalą Mielec (2:5). Faktem jest jednak, że więcej niż 3. bramki Biało-Niebiescy strzelili u siebie w 2017 roku, gdy pod wodzą Adama Łopatki roznieśli 5:1 Znicz Pruszków.
Wracając do sobotniego spotkania, to gra Stomilu momentami mogła nawet porywać, akcja wyrównująca naprawdę wysokiej klasy, bo i przerzut Mosakowskiego piękny i w punkt, kierunkowe przyjęcie Siemaszki głową rewelacyjne i bramka van Huffela, po wkręceniu obrońcy, też wysokich lotów. Takich akcji brakowało, takie akcje uwielbiamy, takie akcje budują emocje. Nie zmienia to faktu, że na boisku było też sporo zwyczajowej, siermiężnej kopaniny, słabych zagrań i głupich strat. Nie możemy też tracić tak frajerskich bramek, jak ta na 4:2, zaraz praktycznie po drugim (trzecim) golu Sobczaka.
No i tu rodzi się pytanie, czy swoją pierwszą bramkę w rozgrywkach pierwszoligowych strzelił Jakub Mosakowski, czy to jednak Szymon Sobczak zaliczył pierwszego w barwach Stomilu hat-tricka? Popularny portal statystyczny zaliczył tę bramkę Szymkowi, ja nie widziałem dokładnych powtórek, nie wiem kto tam zmienił i jak lot piłki, ale jednak zaliczyłbym tego gola "Mosiemu". Jak będzie oficjalnie, to się za moment przekonamy.
Wątpliwościom oczywiście nie koniec, bo zapewne część z was zastanawia się także, podobnie jak ja, czy to Stomil był taki mega w sobotni wieczór, czy jednak Odra tak słaba. Myślę, że tak okazałe zwycięstwo było wypadkową obu tych przesłanek. Stomil zagrał co najmniej dobre spotkanie, dobrze zareagował na szybką stratę bramki, ładnie poszedł za ciosem. Nie zmienia to jednak faktu, ze Odra nie postawiła Dumie Warmii jakiś mega trudnych warunków, by zwycięstwa nie odnieść. Ale to takie przemyślenia na gorąco, bo kto będzie pamiętał, oprócz wyniku, jak grał Stomil za jakiś czas. Są trzy punkty i to jest najważniejsze - tu zgodzę się z zawodnikami.
Fantastyczny, wręcz wymarzony debiut w oficjalnym meczu Stomilu zanotował Sam van Huffel. "Robił robotę", strzelił na 1:1, wywalczył karnego. Widać, że ma potencjał, naszą I ligę może zawojować, a i w serca olsztyńskich fanów już trafił, dostając, całkowicie zasłużenie, owację na stojąco, gdy schodził z boiska w 83. minucie. Nie zachwycajmy się jednak na wyrost, poczekajmy, aż sympatyczny Sam potwierdzi taką klasę w następnych czterech, pięciu meczach. Liczę na to, bo to tylko z korzyścią dla Stomilu.
Fajnie, że po kontuzji odbudował się Rafał Remisz, który sprawnie kierował olsztyńską defensywą, dobrze pokazał się Mosakowski, nieźle, czy może poprawnie Jonatan Straus. Wiadomo, że na świeczniku są ci, którzy strzelają, asystują, ale ja zwróciłbym waszą uwagę na wykonawcę tej czarnej, niewdzięcznej roboty. Jakub Tecław, dla mnie najlepszy na boisku, zagrał bardzo dobre spotkanie, potwierdzając dobrą dyspozycję z końcówki jesieni. Mając taką "szóstkę", w odwodzie Hajdę, kreację w postaci Pałaszewskiego i van Huffela, możemy ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Podobno zwycięzców się nie sądzi, ale niestety w kilku momentach wyglądało to tak, że Stomil grał w 10. Nie mogę odmówić zaangażowania, walki i serca Mateuszowi Gancarczykowi. Starał się chłopina robić, co może, ale jednak cały stadion widział, że nie wszedł w ten mecz, odstawał od reszty kolegów i został za późno zmieniony. O niebo lepiej pokazał się Oktawian Skrzecz, który według wielu obserwatorów wygrał rywalizację na tej pozycji w okresie przygotowawczym. Dostępny będzie jeszcze za chwilę Eric Molloy, więc wydaje się, że Mateusz, pomimo całej sympatii, powinien jednak usiąść na ławie. Czy tak się stanie, nie wiadomo.
Za tydzień bardzo ważny mecz w Nowym Sączu. Ważny z tego względu, że to będzie prawdziwy sprawdzian przygotowania Stomilu do wiosny. Bo przecież w futbolu najważniejsza jest powtarzalność. Zbudowani mentalnie wygraną nad Odrą, olsztynianie powinni pokazać formę, a o to z "Sączersami" może nie być łatwo. Sandecja tez dąży do odskoczenia od dołu tabeli, traci do nas 3 pkt. i potrafiła wyjść z 0;2 na 2:2 z Tyskimi. Nie popadajmy oczywiści w huraoptymizm, bo sporo jest jednak do poprawy, ale możemy wybrać się na Podhale z dobrymi myślami i pozytywnie nastawieni.
SPW!
04.03.20 22:49 Paweł Tomczuk
J
02.03.20 14:31 Levante
Zgadza się - Bracia G. mieli spory udział w utrzymaniu Stomilu - i szacunek im się należy - choc prawda jest taka ze od dluzszego czasu niewiele wnosza do gry......... Tak jeszcze w ramach dodatku karny dla odry podyktowany byl po strzale z wolego..... ktory to zapstal podyktowany po faulu Mateusza ........ nie mial on dobrego dnia .... ale kto wie moze jego forma jeszcze wzrosnie - do tego czasu warto wstawić do skladu MOLLOYA
02.03.20 14:26 nor
Bracia G. mieli spory udział w utrzymaniu Stomilu wiosną 2019 w I lidze i za to należy im się szacunek, i raczej trochę delikatniejsze traktowanie w komentarzach. Teraz faktycznie formą nie zachwycają i obaj powinni odpocząć od podstawowego składu, zresztą dotyczy przede wszystkim Mateusza, bo Waldek w pierwszej jedenastce meldował się sporadycznie. Ale to jest już broszka trenera - btw. po ostatnim meczu jakoś ucichł chór narzekających na Zajączkowskiego...
01.03.20 23:10 czeliniak
Bracia Gancarczykowie swój poziom wyszkolenia technicznego pokazali w pucharowym meczu w Legnicy, nie powinno ich być już w Stomilu, same wybieganie to za mało na I ligę.
01.03.20 22:47 kot
Nie wiem, skąd masz sympatię do Mateusza Gancarczyka. U mnie ona się skończyła po efektownym upadku w polu karnym, gdy próbował wymuszać faul zamiast grać w piłkę. Razem z bratem, takim samym upadaczem, mogliby już nas nie męczyć topornym graniem, bo to niestety jest jeden błysk na pół roku, a poza tym zwykła kopanina.
01.03.20 22:06 Paweł Guma
Bucholc przynajmniej 5 razy wybił piłkę kompletnie na oślep w stronę środka boiska. Kompletnie nie potrafi wyprowadzić pilki tylko na pałe do przodu. Kubań dla mnie o wiele lepszy. Ogólnie, wynik był lepszy niż gra Stomilu .
01.03.20 22:02 Jakub Szter
Dodałbym jeszcze, że rzuty różne i wolne były bite dużo lepiej. "Kufel" połączył siłę i precyzję.
01.03.20 20:21 Guto
Ewidentnie w 9. Bucholc od dłuższego czasu zasługuje na odpoczynek.Jego strona to autostrada do bramki dla przeciwnika.
01.03.20 20:17 tommy1976
Z tym Skrzeczem to bym nie przesadzał. Chłopak może dotknął 2 razy piłkę po wejściu. Na tą pozycję Molloy, względnie Koki, który razem z Huffelem i Pałaszewskim mogliby nieźle pokręcić w "małych grach". Mocno na plus, decyzyjność zawodników przy sytuacjach na 2-1 i karny 3-1. Mosak i Sam nie bali się po prostu uderzyć z piłki jaką mieli, bez zbędnego zastanawiania.