Stomil Olsztyn ma za sobą pierwsze spotkanie ligowe w 2021 roku. Podopieczni Adama Majewskiego przegrali 1:2 z GKS-em Tychy. Pomimo porażki były widoczne fragmenty dobrej gry olsztyńskiego zespołu.
Olsztyński szkoleniowiec nie zaskoczył podstawową jedenastką na spotkanie z zespołem GKS-u Tychy. W zestawieniu zabrakło jedynie Grzegorza Kuświka, który ma uraz łydki. Na ławce rezerwowych usiadłby wtedy Adrian Szczutowski. A tak oprócz niego w zespole Stomilu zadebiutował także Mateusz Skrzypczak. Na lewym wahadle zagrał Jonatan Straus, a w środku obrony Rafał Remisz, który powrócił na boisko po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją.
Mecz jeszcze na dobre się nie rozkręcił, a goście już prowadzili 1:9. W 11. minucie Szymon Lewicki wykorzystał dogranie z prawej strony i głową skierował piłkę do siatki rozpaczliwie jeszcze interweniującego Piotra Skiby. Stomil poddenerwowany stratą gola rzucił się do ataków, ale potrafił odpowiedzieć tylko niecelnym uderzeniem Wojciecha Łuczaka.
Z biegiem czasu gospodarze rozkręcali się coraz bardziej. Mieli przewagę w środku pola i więcej operowali piłką. Starali się wykorzystać dobrze usposobionych Janusza Bucholca i Jonatana Strausa, którzy raz za razem starali się stwarzać przewagę i okazje do dośrodkowań w bocznych sektorach boiska. Po jednej z takich akcji Bucholc zagrał do Łuczaka, ten dośrodkował w pole karne. Tam akcję zamykał jeszcze Straus i dograł do Szczutowskiego, który strzałem głową pokonał Konrada Jałochę.
GKS Tychy przyjechał do Olsztyna po komplet punktów, więc wynik remisowy ich nie zadowalał. W drugiej połowie Stomil także pokazywał, że podział punktów ich nie interesuje. Obydwa zespoły tworzyły akcje ofensywne i próbowały strzelić gola.
W końcówce spotkania wydawało się, że to Stomil przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść, choć goście też groźnie atakowali. Min. w 73. minucie Piotr Skiba wybronił niezwykle groźny strzał tuż przy krótkim słupku Sebastiana Stebleckiego.
Tyszanie próbowali też zaskoczyć Skibę dośrodkowaniami "za kołnierz". Po jednym z nich olsztyński bramkarz ledwo wybronił piłke zmierzająca do bramki, sam też ledwo uniknął zderzenia ze słupkiem. W 82. minucie Stomil przeprowadził fantastyczną akcję kombinacyjną środkiem pola, po której Spychała minimalnie nie trafił w bramkę.
Niewykorzystane okazje lubią się mścić i w 84. minucie Steblecki znów zagrał Skibie za kołnierz i tym razem olsztyński bramkarz nie stanął na wysokości zadania i dał sobie wpakować piłkę do bramki. Jeszcze w doliczonym czasie gry Damian Byrtek miał sytuację sam na sam z Jałochą ale nie trafił w światło bramki i sędzia tego spotkania Łukasz Kuźma zakończył mecz.
- Ja paradoksalnie jestem zadowolony z gry naszego zespołu - powiedział po meczu Adam Majewski, trener Stomilu. - Szczególnie w pierwszej połowie byliśmy lepszym zespołem. Mecz się nam nie ułożył bo szybko straciliśmy bramkę. Drużyna pokazała charakter, doprowadziliśmy do remisu. Nadal prowadziliśmy grę, tym bardziej, że w pierwszej połowie graliśmy przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Graliśmy pod wiatr.
I dodaje: - Wychodząc na druga połowę miałem nadzieję, że będziemy to kontynuować i wykorzystamy warunki atmosferyczne. Niestety tak się nie stało. Gra w drugiej połowie była gorsza, zaczęliśmy grać bardziej chaotycznie, ale i tak nic nie wskazywało na to, że przegramy ten mecz. Kuriozalna bramka na 1:2 przesądziła o wyniku spotkania. W ostatniej akcji mieliśmy szansę na wyrównanie, ale się nie udało. Szkoda, bo przegraliśmy mecz nie do przegrania. Bramkę w debiucie strzelił Adrian Szczutowski, tego wymagamy od napastnika. To młody i rozwojowy zawodnik. Ma potencjał i mam nadzieję, że na jednej bramce nie zakończy.
W piątek Stomil Olsztyn zagra na wyjeździe z Odrą Opole.