Będący w bardzo trudnej sytuacji ligowej Stomil Olsztyn zremisował w Ostródzie z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie - Olimpią Grudziądz 1:1 (1:0). Bramkę dla Stomilu strzelił Adrian Karankiewicz.
Był to mecz, który zwykło nazywać się "za sześć punktów". Niestety, nie udało się zmniejszyć straty punktowej do miejsca barażowego, zajmowanego przez dzisiejszego rywala.
Pierwszą bramkę meczu zdobył tuż przed przerwą Adrian Karankiewicz. Z kolei tuż przed końcem meczu, w 86. minucie, kiedy wydawało się, że Stomil zgarnie w końcu pierwszy ligowy komplet punktów od listopada (!) zeszłego roku, po stałym fragmencie wyrównał Eusebio Bancessi. Sprawdziło się stare piłkarskie powiedzenie, że "niewykorzystane sytuacje się mszczą", a tych Stomil w dzisiejszym meczu miał wiele.
- Mecz z Olimpią Grudziądz to było dla nas bardzo trudne wyzwanie z poziomu dwóch ostatnich porażek. Gramy, co trzy dni i nie ma czasu, żeby pewne rzeczy poprawiać - powiedział po meczu trener Stomilu Karmil Kiereć. W pewien sposób udało się nam przekuł tą negatywną energię w krótkotrwałe treningi, analizy, motywacje. Był inny układ personalny na boisku w porównaniu z poprzednimi spotkaniami i myślę, że to się sprawdziło. Z pozycji tabeli było to ciężkie spotkanie dla obydwu zespołów. Celem dla każdej drużyny jest utrzymanie w I lidze. Na pewno wyszliśmy na boisko z zamiarem, może nie cofnięcia się, ale grania bardziej z defensywy. Mieliśmy szukać odbiorów i z tej pozycji szukać gry ofensywnej. Taka charakterystyka naszej gry była w I połowie. Olimpia była więcej przy piłce i z takiego odbioru w środku boiska przez Karankiewicza zbudowaliśmy kontrę i strzeliliśmy bramkę. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie cofamy się, nie oddajemy inicjatywy rywalowi. Idziemy zdobyć drugą, trzecią bramkę. Najpierw sytuacja Ramireza, potem poprzeczka Siemaszki i powinno być 3:0. Później mieliśmy swoje kontry i z mojej perspektywy mogło się skończyć nawet 4:0. Wiadomo jednak przy 0:0 goście także mieli swoje sytuacje, Skiba musiał stanąć na wysokości zadania.
I dodał: - Mogliśmy sobie ustawić wynik tego meczu, byśmy kontrolowali przebieg spotkania. W piłce niestety tak bywa, że ta jedna sytuacja może się zdarzyć, że tę bramkę stracisz. Moim zdaniem drużyna zagrała dzisiaj dobre zawody, dużo stworzyliśmy sobie sytuacji, dużo było płynności na boisku. Jest to jakiś prognostyk. Co jest ważne? Drużyna musi pokazywać piłkarskie jaja na boisku. Jest niedosyt po tej straconej bramce, ale trzeba pokazywać ten Stomilowski charakter i być mężczyzną, bo tylko mężczyźni walczą o najwyższe cele.
Kolejne spotkanie Stomil rozegra już w najbliższą sobotę na wyjeździe w Legnicy, gdzie będzie trudno o jakiekolwiek punkty, przeciwnikiem będzie liderująca w tabeli i aspirująca do awansu Miedź.