Piłkarze Stomilu Olsztyn po trzech spotkaniach nadal nie mają na swoim koncie nawet jednego punktu. W sobotę przegrali 0:1 z Arką Gdynia, tracąc bramkę ponownie w doliczonym czasie gry.
Tak słabego startu w I lidze Stomil Olsztyn jeszcze nigdy nie miał. Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi były dwa sezonu, które rozpoczęły się od porażek, ale w trzecim meczu zawsze przychodziło przełamanie i Stomil wygrywał mecz. Teraz tak się nie stało i podopieczni Adriana Stawskiego mają zerowy dorobek punktowy po trzech spotkaniach.
Trener Adrian Stawski dokonał dwóch zmian w wyjściowym składzie, w porównaniu do spotkania w Jastrzębiu. Na środku obrony od pierwszej minuty wystąpił nowy nabytek Stomilu Jonathan Simba Bwanga, a linię obrony, która w tym meczu składała się z 5 zawodników, uzupełnił debiutujący w I lidze Beniamin Czajka. Na boisku zabrakło kontuzjowanego Macieja Dampca i słabiej ostatnio grającego Patryka Mikity.
Mecz poprzedziła minuta ciszy, mająca upamiętnić bohaterską śmierć kapitana Mazura Pisz Ernesta Banacha, który zginął ratując ludzkie życie.
Po pierwszej połowie był bezbramkowy remis, ale Stomil miał przewagę na boisku, stwarzał zagrożenie pod bramką rywala po szybkich kontrach i stałych fragmentach gry. W piłce nożnej jednak chodzi o to, żeby trafić do bramki rywala, a olsztyńska drużyna nie potrafiła nawet oddać celnego strzału.
Kluczowa akcja meczu miała miejsce w 66 minucie spotkania, kiedy to Stomil miał rzut karny, po tym jak Wojciech Reiman oddał strzał, a Arkadiusz Kasperkiewicz zatrzymał piłkę ręką. Do karnego podszedł Reiman i… strzelił prosto w bramkarza.
W końcówce to Arka chciała przechylić wynik na swoją korzyść, a Stomil się bronił i próbował kontrować. Drugi raz z rzędu olsztyńska drużyna straciła gola w doliczonym czasie gry. Po złym wyrzucie Stomilu z autu i przejęciu piłki przez gości, atak wykończył ładnym strzałem Karol Czubak.
- W jednej sytuacji popełniamy dwa błędy, bo w niskiej strefie miał wyrzucać auty Beniamin Czajka a nie Jonatan Straus - mówi po meczu Adrian Stawski, trener Stomilu. - Wrzucił Straus i nie przemyślał tego do końca. Końcówka spotkania, rzut z autu wrzucony do środka, nikt tej piłki nie chciał i dostajemy bramkę. Zrobiliśmy karygodny błąd, który na tym poziomie nie może się zdarzyć. Taką piłkę rzuca się po linii, żeby oddalić, żeby się ustawić, bo są dwie minuty do końca. Niektórzy mówią do mnie po meczu - ale pech. Ja uważam, że to nie jest pech. W końcówce spotkania trzeba być skoncentrowanym, trzeba myśleć, bo my w tej sytuacji nie myśleliśmy i dostaliśmy bramkę przez to, że podjęta była nie taka decyzja, jaka powinna być.
I dodaje: - Jakbyśmy strzelili karnego, to ten mecz byśmy wygrali. Arka musiałaby się otworzyć i wtedy moglibyśmy jeszcze bardziej zagrać z kontrataku i jakieś sytuacje stworzyć. Niestety to jest gra błędów, które my popełniliśmy w końcówce. To jest coś, czego się nawet nie trenuje, to jest coś co powinno się wiedzieć. Wojtek Reiman jest znany z tego, że świetnie wykonuje stałe fragmenty gry, nie przypominam sobie kiedy on ostatnio nie strzelił karnego.
W środę Stomil Olsztyn zagra u siebie z wiceliderem Koroną Kielce, która po trzech spotkaniach ma komplet punktów.