Fortuna kołem się toczy - najboleśniej przekonali się o tym piłkarze i sympatycy suwalskich Wigier. W piątkowe popołudnie w pięć ostatnich minut meczu OKS 1945 wydarł gospodarzom zwycięstwo i zdołał jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, zgarniając całą pulę. Trzy punkty jadą do Olsztyna!
Przez pierwsze dwadzieścia minut z boiska wiało nudą. Przez ten czas strzałów próbowali jedynie Paweł Łukasik i Daniel Michałowski, ale ich uderzenia były za słabe i niecelne, więc nie mogły zagrozić bramkarzowi Wigier - Karolowi Salikowi. Dopiero w 22. minucie Michał Danilczyk odważył się na strzał na bramkę OKS-u, jednak jego uderzenie z trzydziestu metrów było niezwykle niecelne. W 31. minucie z miejsc poderwali się kibice Wigier. Dobrą akcję przeprowadził Jakub Kowalski, podał do Kamila Lauryna, który uderzył na bramkę Zbigniewa Małkowskiego, piłka po jego strzale odbiła się od nogi Sebastiana Spychała i wpadła do siatki obok zdezorientowanego golkipera OKS-u. Wigry postanowiły pójść za ciosem, jednak akcje Lauryna i Piotra Rybkiewicza oraz strzał wprowadzonego Macieja Makuszewskiego nie pozwoliły wytworzyć dwubramkowej przewagi. Tuż przed przerwą z dwudziestu metrów szczęścia próbował Łukasik, ale jego strzał bez problemów obronił Salik.
Druga połowa rozpoczęła się tak jak pierwsza - czasami tylko akcji próbowali Kowalski, Rybkiewicz i Michałowski. Wigry mogły podwyższyć w 63. minucie, jednak po strzale Rybkiewicza z rzutu wolnego piłka przeleciała minimalnie obok słupka bramki strzeżonej przez Małkowskiego. Przez kolejne dwadzieścia minut na zmianę sytuacje stwarzały sobie obydwie drużyny. Strzelali głównie Makuszewski i Grzegorz Piesio. Im bliżej do końca spotkania, tym lepiej zaczynał grać OKS. Ostatnie dziesięć minut należało już tylko do gości. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry nastąpił przełom - po dośrodkowaniu z prawej strony Grzegorz Lech głową skierował piłkę do siatki. OKS się rozkręcał - kolejne wrzutki były coraz groźniejsze, jednak wyłapywał je Salik. Nie dał rady jednak w drugiej minucie doliczonego czasu gry i kapitan OKS-u Grzegorz Lech znów uderzeniem głową posłał piłkę do siatki, zapewniając w ten sposób olsztynianom niezwykle cenne trzy punkty. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, gdyż tuż przed końcowym gwizdkiem Paweł Alancewicz został kopnięty w głowę i opuścił boisko w karetce.
Autor: kom
Wypowiedź pomeczowa:
Ryszard Łukasik (trener OKS 1945 Olsztyn) - Był to trudny przeciwnik i to w dodatku z naszego makroregionu. Piłkarze musieli włożyć w ten mecz dużo serca i dużo walki. Gra od początku była pod nasze dyktando, aczkolwiek muszę dodać, że akcje toczyły się w środku pola. Jedyną naszą bolączką było uderzyć celnie w kierunku bramki. To nam nie wychodziło i niespodziewanie do kontry przeszły Suwałki. Po wymanewrowaniu całej naszej linii bloku defensywnego straciliśmy bramkę. Muszę powiedzieć, że po stracie gola gra się nam trochę nie kleiła. Jednak po zmianach, które dokonałem nastąpiło przebudzenie zespołu i chłopcy zaczęli dążyć do tego, abyśmy ten mecz wygrali. Zrobiliśmy wszystko, aby wykonać te zadanie i szczęście się do nas uśmiechnęło w końcowej fazie meczu. Graliśmy do końca i po dwóch akcjach oskrzydlających Grzegorz Lech umieścił dwukrotnie piłkę po strzale głową w bramce. W tym meczu byliśmy zespołem bardziej dojrzałym, choć nie ustrzegliśmy się błędów taktyczno-technicznych. Jednak nasza konsekwencja i wola walki oraz zmiany kadrowe dokonane w czasie meczu, sprawiły że staliśmy się zespołem lepszym. Zwycięstwa cieszą, punkty dodajemy, ale nic jeszcze nie jest przesądzone, ponieważ gro zespołów chce zdobywać punkty, jednak i my też będziemy do tego dążyć. Najbliższe spotkania gramy z sąsiadami z tabeli i na pewno łatwo nie będzie.
Wysłuchał: mjr
Źródło: Radio Olsztyn