To było bardzo ważne spotkanie dla Stomilu Olsztyn w kontekście utrzymania się w I lidze. W Wielki Czwartek na boisku spotkały się dwie drużyny, które walczą o ligowy byt. Olsztyńscy fani mocno liczyli w tym spotkaniu na trzy punkty, ale niestety ze stadionu wyszli mocno rozczarowani. Podopieczni Piotra Zajączkowskiego zagrali najsłabsze spotkanie wiosną i zasłużenie przegrali 0:2 z Chrobrym Głogów.
Zanim rozpoczęło się spotkanie to doszło do kolejnej miłego wydarzenia. Klub upamiętnił Andrzeja Biedrzyckiego (w niedzielę 21 kwietnia minie druga rocznica śmierci ikony klubu). W obecności żony Elżbiety i syna Igora została zaprezentowana koszulka klubowa w antyramie, która zawiśnie w szatni Stomilu. Kibice olsztyńskiego klubu brawami zamiast minuty ciszy wyrazili swoją pamięć o ikonie olsztyńskiego Stomilu.
W pierwszej połowie kibice nie zobaczyli żadnego gola. Z gry więcej mieli gospodarze, ale żadna akcja nie zagroziła bramce gości. Pierwszy strzał Stomil oddał w 4. minucie za sprawą Waldemara Gancarczyka. W szóstej minucie w dobrej sytuacji znalazł się Grzegorz Lech. Oddał strzał z 10 metrów, ale okazał się mocno niecelny. W 10. minucie po kombinacyjnej akcji Szymon Sobczak oddał strzał z 17. metrów, ale stanowiło to żadnego zagrożenia dla bramkarza Chrobrego. W 13. minucie olsztyńska drużyna wyprowadziła szybką kontrę, ale Lech nie potrafił celnie podać do Niedzieli i akcja nie została wykorzystana. W 17. minucie w polu karnym dryblował Szymon Sobczak, został delikatnie dotknięty przez zawodnika gości, ale sędzia Piotr Urban uznał, że napastnik olsztyńskiego klubu symulował. W dalszej części pierwszej połowy Stomil Olsztyn cały czas próbował zaskoczyć rywali jakaś fajna, kombinacyjną akcję. Niestety żadna z piłek nie chciała trafić do siatki. Strzelali m.in. Lech czy Sobczak. Z rzutu wolnego bezpośrednio bramkę chciał strzelić Mateusz Gancarczyk, ale trafił z 30. metrów prosto w mur. Pod koniec pierwszej połowie Sobczak odważnie wpadł w pole karne, ale za długo decydował się na strzał i jego uderzenie zostało zablokowane.
Na początku drugiej połowy śmielej zaatakowali piłkarze Chrobrego. Już w 47. minucie goście mogli wyjść na prowadzenie, ale Skiba przytomnie utrudnił strzał Jarosławowi Ratajczakowi. W 51. minucie Waldemar Gancarczyk mógł zdobyć bramkę. Mógł gdyby tylko oddał bardziej precyzyjny strzał z 18. metrów. Trzy minuty strzał z dalszej odległości oddał Mateusz Gancarczyk, ale piłka poleciała wysoko nad poprzeczką. W 65. minucie trybuny przy al. Piłsudskiego 69a zamarły. Szymon Drewniak nie atakowany przez nikogo przedostał się w pole karne i oddał silny strzał i Skiba skapitulował po raz pierwszy. Sześć minut późnej olsztyński bramkarz musiał wyjmować piłkę drugi raz. Tym razem gola dla Chrobrego strzelił Matusz Machaj. Dla olsztyńskiego bramkarza był to jubileuszowy - 250 - występ w barwach Stomilu. Tego meczu jednak nie będzie miło wspominał, podobnie jak cała drużyna olsztyńskiego klubu.
- Do przerwy graliśmy nieźle, mieliśmy swoje sytuacje, choć może zbyt szybko chcieliśmy strzelić bramkę i w pewnych momentach te ataki się łamały - powiedział na konferencji prasowej trener Stomilu Piotr Zajączkowski. - Po przerwie zbyt łatwo straciliśmy dwie bramki. To będzie dla nas trudny czas, ale jeszcze nikt z tej ligi nie spadł. Nadal walczymy. Życzę wszystkim zdrowych, wesołych, pogodnych, rodzinnych świąt. Dziękuję kibicom, że licznie przybyli na stadion i do końca nas dopingowali.
W Wielki Czwartek Stomil miał pokazać wielki futbol, ale niestety było wielkie rozczarowanie. Tym samym Stomil nie jest już jedyną drużyną, która nie przegrała na wiosnę. Biorąc jednak pod uwagę co się działo w klubie jeszcze 1,5 miesiąca temu, to pod koniec rozgrywek 30. punktów na koncie Stomilu każdy brałby w ciemno. Porażka przed własną publicznością nie skreśla Stomilu w walce o byt, ale mocno komplikuje sytuację w tabeli. Szansa na wywalczenie trzech punktów nadarzy się już w środę. Stomil jedzie do Katowic na mecz z GKS-em, który także walczy o pozostanie w I lidze. Spotkanie będzie można na żywo obejrzeć w Polsacie Sport.