Stomil Olsztyn jechał do Nowego Sączu z założeniem wywalczenia na wyjeździe kompletu punktów. Wszystkoe wzięło w łeb już w pierwszej połowie, bo olsztyńska drużyna w ciągu pierwszych szesnstu minut straciła dwa gole. Ostatecznie Stomil przegrał to spotkanie 0:3.
Trener Piotr Zajączkowski w porównaniu z ostatnim zwycięstwem z Odrą Opole dokonał tylko jednej zmiany w składzie. To to niestety wymuszona zmiana, bo niezdolny do gry był Jakub Tecław. Piłkarz przed piątkowym treningiem wziął udział w kolizji drogowej. Kierwca jednego z aut wjechał w auto piłkarza Stomilu i ten doznał urazu ręki. Defensywny pomocnik Stomilu pojechał do Nowego Sączu, ale do soboty ból nie przeszedł i olsztyński szkoleniowiec musiał zdecydować się na zmianę. W jego miesjce wskoczył inny młodzieżowiec Wojciech Hajda.
Od pierwszego gwizdka optyczną przewagę na boisku wywalczył sobie Stomil. Już w pierwszej akcji meczu mogło być 0:1, bowiem piłka po akcji Szymona Sobczaka, Artura Siemaszki, Sama van Huffela i Macieja Pałaszewskiego wpadła do bramki Sandecji, jednak sędzia liniowy dopatrzył się spalonego.
Gra Stomilu wyglądała co najmniej przyzwoicie w pierwszych 10. minutach i tym zdaniem można by zakończyć pochwały w kierunku naszych piłkarzy. W 12. minucie Mariusz Gabrych wykorzystał podanie Damiana Chmiela i ku zaskoczeniu olsztynian Sandecja wyszła na prowadzenie. To był dopiero początek dramatu. Już trzy minuty później fatalny błąd popełnił Piotr Skiba. Olsztyński bramkarz podał piłkę Gabrychowi, który wykorzystał szansę sam na sam i po kwadransie Sandecja osiągnęła dwubramkową przewagę. Pech nie opuszczał olsztynian. W 21. minucie z powodu skręcenia kolana boisko na noszach opuścił Rafał Remisz.
Kolejną szansę stworzyła sobie Sandecja, ale dobra interwencja Janusza Bucholca zapobiegła groźnej sytuacji. Stomil atakował skrzydłami i wrzucał piłkę w pole karne, jednak nie miał tam żadnej przewagi. Dwa razy zrobiło się trochę groźniej, gdy swe szanse mieli Sobczak i wprowadzony za Remisza Serafin Szota. W 37. minucie Sandecja miała swój pierwszy (i jedyny) rzut rożny i... zdobyła po nim trzecią bramkę w tym meczu. Autorem gola został Michal Piter Bučko. Tu należy przypomnieć, że Stomil w mikrocyklu przedmeczowym trenował obronę przy stałych fragmentach gry, najwidoczniej za mało solidnie, bo przy pierwszej okazji Sandecja zdobyła gola.
W drugiej połowie Stomil próbował zdobyć honorowego gola, jednak indolencja w ataku trwała mimo wejścia na boisko Oktawiana Skrzecza czy Kokiego Hinokio. Goście w drugiej połowie nie stworzyli żadnej sytuacji, która mogłaby dodać otuchy w dalszych atakach. Mecz zakończył się po pierwszej połowie, Sandecja wygrała go niewielkim nakładem sił, a Stomil nie pokazał wystarczająco dużo walki i charakteru, by nie stanowić jedynie tła dla gospodarzy.
Trener Piotr Zajączkowski, w swoim stylu, na konferencji prasowej mówił o dobrej grze olsztyńskiego Stomilu. Co z tego jak nie ma z tego punktów, ale analizując to spotkanie, na prawdę tylko pierwsze minuty olsztyńskigo zespołu były dobre. Potem to seria błędów w obronie, a potem niemoc w ataku pozycyjnym.
- Piłka nożna jest sportem bardzo brutalnym i my się o tym przekonaliśmy - ocenił po meczu Zajączkowski. - Grając dobre spotkanie, a momentami bardzo dobre, pokazaliśmy dobre przygotowanie do sezonu, fizyczność, utrzymanie się przy piłce, ale popełniliśmy bardzo proste błędy w defensywie. Jest to bardzo dotkliwa porażka. Gospodarze, mając tak doświadczoną linię obrony, mimo naszych akcji w drugiej połowie na połowie przeciwnika, nie dopuścili do kontaktowej bramki. Bardzo chcieliśmy tę bramkę strzelić. Jesteśmy bardzo rozgoryczeni dotkliwą porażką, ale po powrocie musimy wyciągnąć wnioski, przeanalizować i grać dalej, bo liga jest dosyć długa i jest jeszcze dużo punktów do zdobycia.
Moment na rehabilitację po słabym występie w Nowym Sączu przyjdzie w najbliższą sobotę w starciu z Chrobrym Głogów. Początek spotkania zaplanowano na godz. 18.